Janek
Jak byłam mała to chciałabym być Jankiem z czterech
pancernych, mama leczyła mnie w polowym szpitalu tabletkami z marchewki i
zdrowiałem w oka mgnieniu. Do przedszkola wstawałem na hasło – Jasiu wstawaj! I
podrywałem się natychmiast na baczność. Taki byłem dzielny. Później byłam Ronją
córką zbójnika i stałam się bardzo niezależna. To był nie bardzo dobry wzorzec
bo stałam się nieznośnym dowodem na to jaki wpływ wywiera literatura i inne
obrazy na młode chłonne ciało. Książeczki „O Kacperku co psom szył buty” i „O
kotku co szukał mamy” uczyniły mnie nadwrażliwcem rozczulającym się nad
cierpieniem dzieci i zwierząt, co uważam akurat za pozytywny wydźwięk mojej
cielęcej edukacji, co z koleji doprowadziło mnie do nadmiernej percepcji
rzeczywistości, która dokucza mi do dziś. Pozycje L.M Montgomery pozwoliły
uwierzyć w romantyczną miłość i własną wyjątkowość. Poezja Baczyńskiego i
Różewicza poruszała moją duszę ale ostatecznie porwali mnie egzystencjaliści i
ból istnienia dokucza mi każdego dnia, a no to już lekarstwa
niestety nie ma:).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz