piątek, 8 marca 2013

Janek




Jak byłam mała to chciałabym być Jankiem z czterech pancernych, mama leczyła mnie w polowym szpitalu tabletkami z marchewki i zdrowiałem w oka mgnieniu. Do przedszkola wstawałem na hasło – Jasiu wstawaj! I podrywałem się natychmiast na baczność. Taki byłem dzielny. Później byłam Ronją córką zbójnika i stałam się bardzo niezależna. To był nie bardzo dobry wzorzec bo stałam się nieznośnym dowodem na to jaki wpływ wywiera literatura i inne obrazy na młode chłonne ciało. Książeczki „O Kacperku co psom szył buty” i „O kotku co szukał mamy” uczyniły mnie nadwrażliwcem rozczulającym się nad cierpieniem dzieci i zwierząt, co uważam akurat za pozytywny wydźwięk mojej cielęcej edukacji, co z koleji doprowadziło mnie do nadmiernej percepcji rzeczywistości, która dokucza mi do dziś. Pozycje L.M Montgomery pozwoliły uwierzyć w romantyczną miłość i własną wyjątkowość. Poezja Baczyńskiego i Różewicza poruszała moją duszę ale ostatecznie porwali mnie egzystencjaliści i ból istnienia dokucza mi każdego dnia, a no to już lekarstwa niestety nie ma:).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz