Moja babcia miała kosmiczną twarz. Ta twarz była dostojna i
szlachetna. Niektórzy robili jej zdjęcia na pamiątkę. Babcia leżała w otwartej
trumnie i była zimna lód. Jej czoło było sztucznym plastikiem. Pocałowałam je i
poczułam wielki chłód, który emanował od całego ciała. Ten chłód, to
zastygnięcie w odrętwiały kokon, to ciało bez życia było, leżało tam przy
rzewnej muzyce i tylko było.
Babciu uwielbiałam zapach Twojej nocnej koszuli. Lubiłam
grzać zmarznięte stopy przy Twoich. Kochałam patrzeć jak jesz, jak kroisz
chleb, jak postękujesz i przełykasz. Kochałam Twój głos i śmiech i życie w
Tobie było niesamowite, ta siła, z którą szłaś przez świat, ta duma i
dostojność z faktu, że jest się człowiekiem. Umiałaś to nieść i potem na wieki
wieków odpuścić by jak posąg doskonały się ułożyć do trumny.